Spotkanie z kulturą i tradycją Krakowa przełomu XIX i XX wieku odbyło się pod opieką Państwa Szymczaków – czyli naszego wychowawcy, Pana Artura i pani pedagog, Pani Barbary, rolę przewodnika przejęła nasza polonistka i Pani Dyrektor – Joanna Raźniewska.
Trzy dni w cieniu Wawelu spędziliśmy w biegu, przemieszczając się tramwajami, autobusami i pieszo. Duże miasto, ale jak orzekła nasza przewodniczka – w Krakowie zmieniło się prawie wszystko, ale trasy tramwajowe nie…
Plan był jasny – śladami młodopolskiej historii, kultury, sztuki, literatury, artystów. Nie chcieliśmy też ominąć tego, co w grodzie Kraka najważniejsze – atmosfery miasta, jego współczesnej dynamiki. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od archetypu – Wawel. Smok pluje ogniem po wysłaniu sms’a ( o tempora, o mores!) tłumy turystów przewalają się po wzgórzu, wykopy, remonty, Katedra nieczynna ( chwilowo). Zasapani po wspinaczce wydeptaliśmy ścieżki w ramach śmiałych planów Stanisława Wyspiańskiego, marzącego o Akropolis – sercu Polski powiązanym z tradycją starożytną. Spacer po centrum Krakowa – Kanonicza, a zwłaszcza Kościół Franciszkanów – ze słonecznymi refleksami na pięknych witrażach Wyspiańskiego. W Papieskim Oknie – fotografia naturalnych rozmiarów. Czy nowoczesne obrazy mogą GO zastąpić? Wieczór spędziliśmy w lożach Teatru Słowackiego na sztuce – uwspółcześnionej nie tylko w scenografii i języku – w reżyserii Macieja Sobocińskiego – „Ożenek” Gogola. Sam budynek teatru, jego wyjątkowy wystrój zrobił ogromne wrażenie, a początek sztuki skomentowany został przez większość widzów szmerem wymiany informacji, kto zna jakiego aktora ze scen telewizyjnych seriali
Wieczornych zajęć opowiadać nie będziemy a kolejny dzień rozpoczęliśmy od impresji Wyspiańskiego na żywo, czyli Wawel we mgle, gdzie zwiedziliśmy Katedrę, krypty grobowe ( najdłuższy wykład historyczno – patriotyczny przy trumnie Piłsudskiego) oraz po wspięciu się na wieżę – solennie składaliśmy prośby na sercu Dzwonu Zygmunta „za maturę”. I niech ktoś teraz nie zda, to Ta Pani, co nas tam zaprowadziła, będzie to miała na sumieniu. Południe pod znakiem sztuki – Galeria Czartoryskich, pozycja obowiązkowa. Na miejscu Damy z łasiczką – kartka o wyjeździe dzieła do Budapesztu. Niech da Vinci żałuje, że panna nie miała okazji nas zobaczyć !!! Po drodze sporo chętnych ( choć Pan Andrzej Mleczko nie wygląda na pochodzącego z epoki młodopolskiej) na pobyt w jego galerii na św. Jana.
Collegium Maius. Jest miło zwiedzać miejsca, w których uczył się Mikołaj Kopernik i Nasza Pani od Polskiego. A może i niektórzy z nas tu przyjdą na immatrykulację w październiku przyszłego roku ? Udana sesja zdjęciowa na dziedzińcu.
Czwartkowe popołudnie spędziliśmy na Kazimierzu, poznając żydowską kulturę i historię Krakowa, do czego wspaniałym wprowadzeniem było poznanie filmu S. Spielberga „ Lista Schindlera”. Spacer śladami scen filmowych to również niezapomniane wrażenia.
Wieczór – poszerzony o grupę „przyjaciół z „Trójki” – czyli studiujących w Krakowie absolwentów, spacery, gadanie, jedzenie ( to akurat stały punkt programu naszych warsztatów).
W piątek – Kamienica Szołajskich, czyli duuużo o Wyspiańskim, sztuce młodopolskiej ( m.in. mogliśmy porównać Wawel z makietą Akropolis; Pawłowi najbardziej podobał się pomysł ze stadionem), modzie na orientalizm. Jama Michalikowa w prezentacji Dominiki i Patrycji, mineralna 5 złotych, ale wystrój – wyjątkowo secesyjny, prawdziwy, tylko jakoś bez nastroju… Zresztą obok i McDonald, i KFC. Historia i współczesność na jednej ulicy.
Nie udało się nam zwiedzić Domu Mehoffera, bo – remont.
Pociąg do Opola. Opolan sporo, znowu spotkania ze starszymi kolegami i koleżankami wracającymi na weekend po wałówkę do domu, jak to studenci. Oprócz młodopolskich nastrojów poznaliśmy też wstępne zasady studiowania, nie tylko te formalne…