Publiczne Liceum Ogólnokształcące nr III z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Marii Skłodowskiej - Curie w Opolu

 

Aktualności


Londyn 2017

Dwudziestego piątego września na parkingu przy szkole można było zaobserwować, jak klasy IIIgb i IIIga wrzucają walizki do luku bagażowego i żegnają się z rodzicami, by wreszcie wygodnie umościć się w autokarze. Mimo świadomości tego, że czeka nas prawie cała doba drogi, wszyscy byliśmy bardzo podekscytowani – mieliśmy przecież wreszcie zobaczyć Londyn!

Następnego dnia, kiedy musieliśmy odbyć wczesnym rankiem kontrolę graniczną, u niektórych entuzjazm nieco opadł… Na pokładzie promu było zimno i ciemno - widzieliśmy jedynie pośród mroku światła Dunkierki, skąd odbiliśmy od brzegu. Z czasem jednak niebo się rozjaśniło, a my mieliśmy okazje zaobserwować zarówno wschód słońca nad kanałem La Manche, jak i klify w Dover. W tymże porcie cofnęliśmy zegarki i wyruszyliśmy do samego Londynu. Niektórzy pechowcy próbowali odsypiać nieprzespaną noc, inni zaś ciekawie wyglądali przez okno, próbując przyzwyczaić się do mil oraz ruchu lewostronnego.

Wysiedliśmy w Greenwich, gdzie zwiedziliśmy Royal Observatory – tam z kolei mieliśmy okazję zobaczyć słynny południk 0 na własne oczy. Następnie spacerkiem udaliśmy się w stronę brzegu Tamizy, gdzie czekał na nas statek. Zobaczyliśmy tam żaglowiec Cutty Sark oraz Old Royal Naval College – wcześniej jednak przystanęliśmy przy Greenwich Market, gdzie przywitało nas mrowie straganów i mnóstwo pysznego jedzenia. Do centrum dostaliśmy się statkiem, podczas rejsu podziwiając architekturę nadbrzeża. Główną atrakcją okazało się London Eye, gdzie zrobiliśmy miliard zdjęć panoramy miasta, jak i samych siebie na jej tle. Krótka wizyta w kinie 5D – i znów czas wolny. Oprócz napełnienia pustych żołądków, mieliśmy też okazję przejść się bulwarami Tamizy i obejrzeć występy ulicznych artystów. Później powoli udaliśmy się w stronę dworca, po drodze oglądając gmach Parlamentu i remontowanego Big Bena. Do Horley – gdzie mieszkaliśmy – dostaliśmy się pociągiem. Do pełni szczęścia, hotelu i wygodnych łóżek brakowało nam tylko parunastu minut spacerku. Gdy wreszcie dotarliśmy na miejsce, każda chwila odpoczynku zdawała trwać się wiecznie.

W środę mieliśmy okazję po raz pierwszy podróżować londyńskim, odrobinę zatłoczonym metrem. Naszym celem był teatr The Globe. Zwiedziliśmy powstałe przy nim muzeum, lecz – niestety! – ze względu na spowodowane korkami opóźnienie nie mieliśmy szans zobaczyć wnętrza rekonstrukcji oryginalnej budowli. Przekroczyliśmy Tamizę – tym razem mostem, by móc dostać się do katedry świętego Pawła. Monumentalna budowla zrobiła na nas  olbrzymie wrażenie. Następnie metrem pojechaliśmy do Tower of London – tę twierdzę także zwiedziliśmy od wewnątrz. Ujrzeliśmy tu między innymi słynne kruki oraz nie mniej słynnych strażników. Ze względu na piękną, niezbyt pasującą do wyobrażeń o Londynie pogodę postanowiliśmy więcej pospacerować. Przeszliśmy się wzdłuż Downing Street w stronę górującej nad Trafalgar Square kolumny Nelsona. Nie dane nam było co prawda zobaczyć słynnych „Słoneczników” Van Gogha w National Gallery, ale nasz smutki szybko osłodziło bogactwo dzielnic Piccadilly Circus i Chinatown. Dopiero gdy wróciliśmy do hotelu, uświadomiliśmy sobie, jak dużo dzisiaj przeszliśmy – i jak bardzo bolą nas nogi.

Następnego dnia z rana wyjechaliśmy do Windsoru. Zobaczyliśmy tam kaplicę świętego Jerzego, domek lalek królowej Mary (który wbrew pozorom wcale nie był przeznaczony dla dzieci), a także apartamenty. Te ostatnie szczególnie wywarły wrażenie na części z nas – urzeczeni ich urokiem zbieraliśmy szczękę z podłogi aż do chwili, gdy znów wsiedliśmy w autokar – tym razem jadąc do Oxfordu. Po przerwie na jedzenie zwiedziliśmy tam Christ Church College oraz uniwersytecki kościół. Potem zaś dostaliśmy mnóstwo czasu wolnego na zakupy przy High Street, co zdecydowane przypadło nam do gustu. Primark! Lush! Tyle sklepów, a tak mało funtów do wydania! Do pokojów wróciliśmy zmęczeni, bez grosza przy duszy i obładowani torbami – ale zdecydowanie szczęśliwi.

Jeśli czwartek był dniem odpoczynku od Londynu, piątek był gorzkim pożegnaniem z tym pięknym miastem. Rankiem wykwaterowaliśmy się z hotelu i po raz ostatni zjedliśmy obfite angielskie śniadanie. Pierwszym punktem programu była zmiana warty pod pałacem Buckingham. Mimo tłumu ludzi, co szczęśliwsi z nas mieli na to wydarzenie całkiem dobry widok. Korzystając z uroków metra przedostaliśmy się na Cromwell Road – do Muzeum Historii Naturalnej. Potrzebowalibyśmy więcej czasu, by móc się nacieszyć wszystkimi dobrodziejstwami tego miejsca, ale na pewno dobrze wykorzystaliśmy dane nam chwile. Naszym ostatnim celem w Londynie było Science Museum przy Exhibition Road. Nie było ono co prawda tak duże, jak poprzednie… nie oznaczało to jednak, że było mniej ciekawsze albo niewarte obejrzenia. Po raz ostatni udaliśmy się na peron, po raz ostatni cieszyliśmy się każdą chwilą w metrze. Potem tylko pozostało wsiąść w autokar i ruszyć powrotem do Dover, a stamtąd do Dunkierki – by przez Francję, Belgię, Holandię i Niemcy wrócić do Polski.

Trzydziestego października na parkingu przy szkole można było zaobserwować, jak klasy IIIgb i IIIga wypakowują walizki z luku bagażowego i witają się z rodzicami. Niektórzy z nich wciąż jeszcze nie umieją przyzwyczaić się do ruchu prawostronnego i swojskich kilometrów. Mimo tego, że większość jest zmęczona po prawie całej dobie drogi, wszyscy są bardzo podekscytowani – zobaczyli przecież Londyn!


 

Ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.